Friday, April 19, 2019

Wiosenne 360 - 2019

2:59 pobudka, 3:20 wyjazd i kolejne 3,5 godziny w aucie by dojechać przed 8 na start w podwarszawskim Józefowie. O 3 w Trójce redaktor retransmituje koncert kapeli mojego sąsiada, uważanego najlepszego gitarzystę niemetalowego w 3mieście.


O 4 zaczynają się jakieś smutki, zmieniam na RMF i trafiam na historię porwania Aldo Moro. O 5 już robi się jasno, podziwiam wschód słońca gdzie w okolicach Olsztynka. Jedzie się dobrze, praktycznie spod domu mam ekspresówkę prawie do Mławy, kawałek krajówki i znowu dwupasmówka od Płońska. Po 7 jestem na miejscu, podróż minęła sprawnie.
Na starcie TR100 stawia się zaledwie 14 zawodników, w tym samym czasie na południu rozgrywany jest Liszkor i ten rajd przyciągnął większą ilość zawodników.
Rajd rozpoczynamy od krótkiego prologu, a następnie mapa główna z pozostałymi punktami. 8:00 startujemy, prolog zaczyna się jakieś 400m od bazy i po dojechaniu do lampionu oznaczający start zaczynamy zawody. Szybko gnam za resztą i dobijamy kolektywnie do PK17, zostaję sam bo muszę ogarnąć wariant, niby 11 km, a ja już przy moim drugim punkcie się mylę i tak cały prolog. Albo jadę w złym kierunku, albo przelatuje za daleko, albo w złym kierunku. Prolog, który planowałem zrobić max 50min, zajmuje mi 1,5h godziny, gdy przybywam na start to już zbierają się zawodnicy TR50, a ja mam prawie 19km.

by Silne Studio 

Szybko zakreślam wariant i w drogę, punkty zaliczam zgodnie z ruchem wskazówek. Słabo widoczna rzeźba na mapie, nie pomaga nawet szkło powiększające. Na pierwszy okien idą PK35 i PK34. Udaje się je całkiem sprawnie zaliczyć. Szybki przelot na PK32, było naprawdę szybko z wiatrem i po asfalcie by następnie odbić w las przecinką prowadzącą do torów.  Sprawdzam wzdłuż torów, ale punktu brak, a więc trzeba rzucić okiem wyżej na pobliski pagórek i tam znajduję punkt. Przełażę przez tory i szybko do Jabłonnej, szlak który wybrałem strasznie piaszczysty, prędkość spada do 10km/h. Przejeżdżam przez miasto, trochę czekam na światłach i jazda do PK33. Punkt wygląda na łatwy przy jakimś kościółku. Okazuję się, że punkt jest przy krzyżu, a za znajdują się jakieś spalone ruiny. Do PK43 jadę wałem wzdłuż Wisły, chcę dojechać tam pieszym szlakiem niebieskim, ale nie udaję się znaleźć żadnej drogi po której można jechać. Ostatecznie próbuję na azymut i po chwili jestem przy PK43, który odnajduję bez problemów. Przelot na PK44 i poszukiwania słupka, a więc musi to być na pobliskim wzgórzu. I tam go znajduję. Znowu na linii przejazdu znajdują się tory kolejowe, tym razem pojedyncza linia. Szybki przelot do PK49, tam spotykam Igor i razem atakujemy. Po przejechaniu 800 metrów powinien być punkt, ale go nie ma. Cofamy się sprawdzamy okoliczne krzaki, ale bez skutku. Igor jedzie jeszcze dalej na zachód i woła, że jest punkt. Wydaje mi się, że kółko na mapie powinno być przesunięte o parę milimetrów w stosunku do pozycji naniesionej. Igor pojechał na zachód, a ja jadę po resztę punktów na wschód. Kolejny punkt też znajduję bez problemów. Punkt przy czerwonym szlaku w wąwozie. I teraz kolej na punkt programu.
                 Plan (zielony) a wykonanie (czarny)
Zaznaczam najkrótszy przelot do kolejnego punktu PK45, kontynuuje czerwonym szlakiem by następnie zielonym przeskoczyć na szlak niebieski w pobliże punktu. W miejscowości Łajski skręcam 2 przecznice za szybko, dojeżdżając do głównej drogi stwierdzam, że nic mi się nie zgadza. Kręcę się i cały czas zakładam, że jestem o dwie przecznice dalej. W końcu decyduję się na jazdę tylko na północ, muszę w końcu dojechać do jeziora Zegrzyńskiego, nie da się zabłądzić. Jadę przez las, jakieś pole i ląduję w Waliszewie. Teraz tylko asfaltowy przelot i powinienem być przy PK46. Zostaje tylko namierzenie tego jedynego zagłębienia w terenie. Chwilę mi zajmuje namierzenie tegoż dołka. Nie chcę nawet myśleć ile czasu straciłem ma prostym przelocie pomiędzy punktami. Jedynym wyjaśnieniem popełnionych błędów może być pierwsza tego roku tak wysoka temperatura, licznik pokazywał 22 st C.  Od tego momentu nie popełniam już błędów i reszta punktów wpada już bez przygód. Na mecie jestem 4 godziny po zwycięzcach jako ostatni z kompletem punktów i z 127km w nogach.  Trasa fajna, płaska i szybka (nie w moim przypadku), pogoda wymarzona, ciepło z lekkim wiatrem od godzin południowych i compasowe mapy super aktualne. Jedyny zgrzyt z trasy to niesamowicie dużo śmieci w lasach. Wygląda na to, że rewolucja śmieciowa nie bardzo działa w miejscowościach podwarszawskich.
Połykam warzywną i szybko powrót co by za jasnego dojechać do ekspresówki.

Mapy tu - >>  Mapa TR100 A Mapa TR100 B

No comments:

Post a Comment