Friday, June 8, 2018

Dymno 2018

Miałem nie jechać bo w tym roku to okupuje ostatnie miejsca w wynikach, ale pojechałem. Trochę do tego Broka zeszło, raptem 350 km, ale z 3miasta w stronę Elbląga korek na 50 km w związku z budową S7, 2 kraksy na trasie. Miałem być przed 22, a w bazie jestem po 23. Nastawiam budzik na 5 rano i spać. Start 6 rano.
Na starcie staje 40 śmiałków, mapy rozdane, temperatura przyjemna, świeżo z lekkim wiaterkiem. Koncepcja ma to zebranie wszystkich punktów z głównej mapy, a jak starczy czasu to coś jeszcze, ale to na później. A map dostaliśmy 3 arkusze, 1 w skali 1:50 i 2 w skali 1:25 + rozświetlenia punktów na osobnym arkuszu.

Startuję na PK26, ale chwila zawahania. Ok PK 26 na pierwszy ogień, wyjazd z miasta, wyprzedzam paru rowerzystów i po chwili skręcam w las i znajduję PK26 na "płaskiej górce". Świetnie bo nieczęsto udaje tak bez przygód zdobyć pierwszy punkt, to następnie według rozrysowanego planu PK24, ale nie znajduję drogi pomiędzy domami na PK24.

Lece dalej i spróbuje z drugiej strony, lokalna droga asfaltowa sprzyja rozwijaniu wysokiej prędkości. Stop - tu właściwie mam w pobliżu PK40. Pomiary i jazda, wpadam na słabo przejezdną drogę w stronę łąki. Tam spodziewam się punktu, jestem tu chyba pierwszy bo nie ma żadnych śladów. Nie daje się jechać zostawiam rower i idę rzucić okiem na łąkę. Szczęśliwie wychodzę przy punkcie. Podbijam i na PK22, szybki powrót do drogi asfaltowej i po chwili jestem w okolicy PK22, paru zawodników już wraca z punktu. A ja zamiast rzucić okiem na drugi arkusz w skali 1:25 to śmigam do lasu i punktu nie znajduję, wracam do mapy. Punkt jest w przeciwnym kierunku niż pierwotnie szukałem. W pewnym momencie pojawia się paru kolejnych zawodników, wszyscy już odjechali, a ja cały czas szukam. Jest PK22 - zaliczony. Na kolejny PK50 (zachodni róg dołu), jadę przecinką, która prowadzi prosto na punkt. Na prawie bo po dojeździe do drogi asfaltowej przecinka ginie zaraz za asfaltem, znaczy jest ale rowerem nieprzejezdna. 200m asfaltem i próba kolejną przecinką, wygląda dobrze, pomiary i po chwili jestem w okolicach dołu. Znaczy dołów bo po wejściu do lasu widzę co najmniej 5 dołów. Odwiedzam chyba wszystkie i oczywiście w ostatnim znajduje punkt. Kolejny punkt znajduje się po drugiej stronie DK8/S8. Budowniczy trasy zaznaczył bezpieczny przejazd, ale ja ryzykuję i jadę najbliższą przecinką w stronę S8. Szczęśliwie wyjeżdżam przy tunelu technicznym pod budowaną ekspresówką, to sprawia, że nie muszę gnać do przejścia rozrysowanego przez budowniczego trasy. Po chwili jestem na miejscu i poszukuję punktu, patrze na rozświetlenia i PK50 tam nie znajduje, obchodzę okoliczne doły, ale punktu nie ma. Po dłuższej chwili nadjeżdża Paweł z którym zamieniam słówko i uświadamia mi, że mam przed nosem orthomapę z wycinkiem i zaznaczonym PK na mim. No to jestem w domu i już wiem gdzie szukać punktu. Śmigam dalej i kolejny punkt usytuowany na górce gdzieś w lesie. Punkt zdobywam szybko w towarzystwie zespołu Kielaków (będę się z nimi tasował jeszcze parę razy w ciągu wyścigu). Kolejny punkt też zdobywamy razem, zostaje sam, reszta już odjechała. Zastanawiam się którędy tu dojechałem bo wydawało mi się, że jadę inną przecinką. Nieważne, gonię rywali.

PK47 usytuowany na cmentarzu. Dojazd nie wygląda na skomplikowany, ale popełniam pierwszy błąd. Wpadam na drogę asfaltową i śmigam na północ, kierunek ok. Moment, mapa mówi, że mijany kościół powinienem mieć po prawej stronie, a ja go właśnie minąłem mając go po lewej. Powrót i co sił atak na punkt, ale droga którą jadę nie bardzo pasuje z tym co widzę na mapie. Staje i zastanawiam się gdzie właściwie jestem. Wracam parę metrów i widzę polną drogę w kierunku który by mnie interesował. Próbuję, po około kilometrze dojeżdżam do drogi, którą chciałem pierwotnie jechać. Ilość śladów grubych opon na leśnej drodze przekonuje mnie, że jadę dobrze, a po chwili widzę kierunkowskaz do miejsca pamięci.

Punkt znajduję się w głębi historycznego miejsca (za pomnikiem na zdjęciu)

PK46 (kolejna płaska górka :) ). Na mapie znaczyłem sobie najkrótszy przelot pomiędzy punktami, wynoszący około 3km. W rzeczywistości mylę drogi i zataczam koło. Ostatecznie ląduję we wsi Koziki-Majdan, ale miałem tu być jakieś 10 minut temu. Szybko ogarniam pozycję i w drogę, jest strumyk, granica lasu, przecinka. Szukam punktu, gdzieś w oddali widzę sylwetkę jakiegoś rowerzysty (chyba Paweł Brudło). Podprowadzam w to miejsce i po chwili mam punkt. Ruszam dalej i tu zaliczam kolejny błąd bo nie jadę najkrótszą drogą, a tak na około i to jeszcze przez spore piachy. Kolejny punkt PK45 w miejscu byłej gajówki, nie powinno być problemu. Ale niestety nie jest tak łatwo bo drogi na mapie i w terenie nie bardzo pasują. Doganiam Kielaków i wspólnie zastanawiamy się gdzie jesteśmy. Na początek jadę około 400m na zachód od miejsca gdzie staliśmy, ale tam nic nie ma. Kolejna próba tym razem na północ i tu punkt jest. Ktoś na drodze narysował strzałkę z napisem do punktu :).

PK44 wpada bez problemu, za to PK43 jest bardziej wymagający, na mapie praktycznie nie ma dróg dojazdowych  a więc trzeba zaimprowizować. Dojeżdżam do bagien, zostawiam rower i idę z buta, a trzeba było wziąć rower bo do przejścia miałem dobre 150 może 200m. W czasie jazdy do kolejnego punktu otwieram żel, a ten eksploduje i jestem w cały ubabrany w cukrze, mapnik zamazany, kompas obklejony, ręce klejące. Staję używam napoju z do zmycia mapnika, ok mapnika da się używać, gorzej z kompasami. Po tej peracji pozbyłem się napoju co będzie pod koniec trasy strasznie dokuczać.

Do PK51 jadę na około asfaltem i to była dobra decyzja bo po chwili jestem w okolicach punktu, chwilę się pokręciłem po okolicznych pokrzywach i w jednym z dołków znajduję lampion. Po chwili nadjeżdża Ania i pyta czy to tu, potwierdzam, że tak. No ale gdzie konkretnie :), wskazuję paluchem i śmigam do miejsca świętego. W drodze mijamy się z Wikim, a już przy kapliczce pozdrawiam Grzesia. Na dłuższą rozmowę nie było szans bo drogę zagrodził nam tłum wiernych. Rzucam okiem jeszcze na krzyż zachęcony kierunkowskazem z napisem "do krzyża". Przy krzyżu rysunki jakiś świętych, ale nie mam pewności. Zaglądam do kapliczki, podbijam punkt nieopododal w lasku i jadę dalej. Kolejny PK to punkt o najwyższej wartości, wariant jaki rano wytyczyłem zakładał jazdę na około, ale po przyjrzeniu się mapie dostrzegam, że jazda prosto na zachód powinna się udać. Jest ślad  opon, ktoś tu walczył to i ja spróbuję, udaje się przez las i łąkę dojeżdżam do wsi od której namierzam się na punkt. Idzie zaskakująco łatwo, a spodziewałem, że będzie trudniej. Punkt znajduję sprawnie, dopiero kolejny okazuje się trudniejszy. Na mapie punkt zdaje się być na łące nad strumykiem, dopiero po rzuceniu okiem na rozświetlenie okazuje się, że jest na skraju lasu. Ale ja nadjechałem ze przeciwnej strony i do pokonania pozostaje jeszcze bagnista łąka oraz strumyk. Udaje się przejść praktycznie suchą nogą po żeremi i PK39 zdobyty. Chociaż z dojazdem był kłopot bo pierwotnie wjechałem w jakieś bagna i musiałem się wycofać.

Kolejny punkt jest po drugiej stronie budowanej S8. I znowu na czuja, najkrótsza drogą i prawie idealnie, trafiam na tunel po drogą. Kolejne punkty 3 punkty wpadają bez jakiś większych przygód. Dopiero przy PK37 ,już na dojeździe mijam założoną drogę o prawie 500m. Wracam odmierzam,  chyba jest to miejsce. Spotykam Magdę podpytuję czy ma punkt, ale mówi, że nie ma. Jak nie ma to jadę rzucić okiem na łąkę którą dojrzałem. Urok miejsca zatrzymuje mnie tu na dłuższą chwilę. Nic trzeba wracać szukać punktu, Magda już odjechała, znaczy znalazła punkt. Kręcę się i nie mogę go namierzyć, po chwili dojeżdża Paweł i szukamy razem, ale bez powodzenia. Kręcimy się i dopiero po zasięgnięciu języka okazuje się, że punkt jest w lasku parędziesiąt metrów od miejsca gdzie wydałoby się, że być powinien.

Końcówkę trasy pokonuje wspólnie z Pawłem, zaliczamy szybko 1 punkt i jedziemy na teren specjalny rozwikłać zagadkę przygotowaną przez budowniczego. A tu okazuje się, że wydeptana w trawie ścieżka do punktu nie pozwala się pomylić. Sprawnym tempem wracamy na teren skansenu w Broku i zaliczamy w punty na podstawie zdjęć obiektów zabytkowych. Wszystko poszło sprawnie, że od momentu spotkania z Pawłem i zaliczeniu tych wszystkich punktów minęło około 30-40 minut. Mamy jeszcze około 20 minut do końca czasu, dumamy czy jest sens atakować punkty na wschód od Broka i dochodzimy do wniosku, że już raczej trzeba jechać na metę. A na mecie parę słów z konkurentami, obiad do auta i do domu, o 23 byłem na miejscu.

Przejazd głównej części Dymno 2018