Monday, April 24, 2017

Harpagan H53

53 edycja Harpagana gościła w Cewicach. Tradycyjnie organizatorzy przygotowali szereg tras od etremalnych pieszej 100km, 200km rowerowej i mieszanej 150km rowerowo-pieszej, po krótsze dystanse 100 lub 50km na rowerze, 50 i 25 km pieszo. Tradycyjnie na forach dyskusyjnych pojawiły się zarzuty o wysokie wpisowe, chociaż przy okazji tej edycji było ich stosunkowo mało. Oczywiście nie mogło zabraknąć głosów, że Harpagan się skończył po wprowadzeniu krótkich tras. Nowości tej edycji to wprowadzenie rozświetleń punktów w skali 1:15000 oraz brak obsługi przy części punktów. Obie oceniam jak najbardziej pozytywnie.
                Tradycyjnie staje na starcie TR200km by wraz z innymi śmiałkami spróbować zmierzyć się z trasą. To już 17 lat od debiutu w Harpaganie. Strasznie się to wszystko sprofesjonalizowało. Sprzęt, odzież, zawodnicy, cała otoczka rajdowa. Ogromna, profesjonalna impreza.
                Mapy wydane, po analizie widzę, że jest to miks tras z imprez w Sierakowicach, Bożym Polu, a nawet ubiegłorocznego Tułacza w Lęborku. Punkty usytuowane w osi wschód-zachód od startu. Czyli nie uniknę walki z porywistym wiatrem. Prognoza pogody nie pozostawia złudzeń, będzie wiało i to w porywach do 60km/h. Na mecie ktoś twierdził, że momentami dmuchało do 80km/h.


1.       PK16 Na pierwszy ogień wybieram właśnie ten punkt,  Ze zdobyciem punktu nie miałem większych problemów, tym bardziej, że do tego punktu jechało wielu zawodników. Był to pierwszy z serii bezobsługowej. Nawigacja tego dnia szał mi bardzo dobrze. Z dodatkowego arkusza z rozświetleniami punktów skorzystałem tylko 3 razy.


2.       Kolejnie jadę na południe w stronę PK14, wybieram trochę dłuższą drogę w porównaniu do trasy z mapy wzorcowej, acz o lepszej nawierzchni. W drodze do PK14 wyprzedzają mnie harpaganowi weterani Mikołaj i Mirek. Przez moment pomyślałem by się podłączyć, ale to nie na moje nogi i szybko odpuszczam. Po chwili ich mijam, wygląda na defet koła. PK14 zdobywam w towarzystwie Piotra i nierozpoznanego kolarza.

3.       Na dojazd do PK8 każdy z nasz wybiera inną drogę, w porównaniu do wzorcówki jechałem prawie idealnie. W okolicach punktu spotykam ponownie Mikołaja, Mirka i Piotra. Punktu nie ma, po krótkiej naradzie jedziemy w miejsce gdzie być powinien. Znajdujemy tylko lampion na drzewie, ale nie ma bazy do podbicia. Robimy fotkę, ja zostaję i kręce się po okolicy w poszukiwaniu bazy. Po chwili przyjeżdża Bartek z bazą J. Wygląda na to, że z TR200 jestem pierwszy który odbija się na PK8.
4.       PK10 jest łatwy, to punkt z typu na odsapnięcie, z wiatrem i po asfalcie. Wpada bez przygód.
5.       W drodze na PK6 przez nieuwagę wyjeżdżam jakieś 1,5km dalej na wschód niż planowałem.  Ląduję we wsi Głodnica, na szczęście przy drodze znajduje się ładna mapa z której odnajduje swoje położenie. Błąd udaje się w miarę szybko naprawić, acz było to pierwsze poważne starcie z dzisiejszym wiatrem, maksymalna prędkość około 16km/h. PK6 to kolejny punkt bez ekipy Harpagana.

6.       Przyszła kolej na PK20, czyli wieża widokowa na szczycie Jeleniej Góry (punkt wykorzystany na Harpganie w Bożym Polu). Długi przeloz z PK6 i połowa drogi pod wiatr bardzo mocno męczy. Kilkukrotnie podmuchy spychają mnie poza drogę, momentami ciężko wrócić na szlak. Poprawia się gdy we wsi Nawcz obieram kierunek na północny-wschód, a wjeżdżając do lasu wiatr przestaje dokuczać. Punkt ostatecznie udaje się zdobyć dość sprawnie, gorzej z powrotem. Chcąc uniknąć jazdy pod wiatr na otwartym terenie decyduje się na przejazd przez wzgórza. Niestety wybrana droga kończy się, mogę walczyć na przełaj, ale decyduję się powrót. Nie uniknę walki z wiatrem na otwartym terenie, momentami prędkośc spada do zawrotnych 6km/h. Z zadrością spoglądałem na zawodników jadący w przeciwnym kierunku.
7.       PK4 do którego zmierzałem łatwy do odnalezienia, w ubiegłym roku stał tu również punkt na Wiosennym Tułaczu. Pogoda lekko się poprawiła, w dalszym ciągu mocno wieje, ale jest słonecznie, momentami nawet ciepło. Dobre lesne drogi ponownie pozwalają na jazdę z większą prędkością.  

8.       Tym razem budowniczy trasy zrezygnował z mostu kolejowego w Lubonicach i PK18 został postawiony na wzgórzu na przecięciu przecinek parę kilometrów dalej na zachód. Punkt mało harpaganowy z problematycznym dojazdem po przecince. Staram się podjechać jak najbliżej no ale zmuszony jestem podprowadzić, a to Harpaganie żadkość. Na punkcie spotykam Grześka z TR100, który nie tylko walczy z mapą, ale również z rowerem, w którym pękł tylny wahacz. W takiej sytuacji odpuszczam PK12 i razem ruszamy do  PK9.

9.       Udaje mi się trochę odsapnąć, mając na uwadze pęknięty wahacz jedziemy bardzo turystycznie. Z PK9 kieruję się na zachód do PK1 wybierając asflat by uniknąć wolnej jazdy w terenie. Grzegorz tym czasem kierował się ku mecie bo rower powoli zmieniał się w wieloślad.
10.   Przy PK1 spotykam Piotra z TR50, zamieniamy słówko i pochwili ruszamy dalej. Piotr kierował się do mety, a ja postanowiłem zdobyć jeszcze parę punktów. Nad jeziorem przy PK1 wiatr był tak silny, że obługa punktu nie mogła zrozumieć jaki mam numer startowy, a może to już ze zmęczenia lekko bełkotałem.
11.   PK17 też znajdował się w znajomej  okolicy z H50. Na punkt zajechałem jak po sznurku. Czasu jeszcze dośc dużo. W zasięgu jest PK19, a może  PK15. W miejscowości Mikorowo odpuszczam walkę o 19 i 15. Trochę się obawiałem, że nie dam rady i spóźnię się na metę. Trzeba dodać, że lokalna droga od H50 została wyremontowana i można na gładkim, nowym asfalcie było osiągnąć prędkość ponad 30km/h. No ale na powrót do PK19 się nie zdecydowałem.

12.   Zdobywam jeszcze PK5, punkt w podobnym miejscu znajdował się na H50. Czy w tym samym tego nie wiem bo na H50 nie udało mi się go namierzyć. Teraz udało się bez problemów, no może z małym, ale szybko naprawionym. Ostatni PK to koń trojański i jakieś 5 km do mety. Na mecie jestem prawie 50 min przed limitem czasu, czyli PK19 można było brać bez stresu.
Z kompletem punktów przyjeżdza czwórka zawodników w tym tylko dwójce udaje się zmieścić w limicie. Dwaj pozostali dostają minuty karne za spóźnienie. Po wynikach widać, że nie była to taka sielanka jak w Człuchowie, gdzie na TR200 mieliśmy aż 15 Harpaganów. Trasa bardzo wymagająca, z jednej strony teren bardzo pagórkowany, a zdrugiej strony silny wiatr dał wycisk wszystkim startującym. Punkty również nie tak widoczne jak w poprzednich edycjach. Zwycięzcy przejechali 230km, ja z moimi skromnymi 150km uplasowałem się w środku stawki na 41 miejscu zdobywając 13PK z wagą 38. Na pocieszenie pozostaje mi świadomość, że 20 zawoników powyżej w klasyfikacji przywiozło tyle samo punktów kontrolnych lub o jeden więcej ode mnie.

W październiku widzimy się w Szemudzie. 

No comments:

Post a Comment