Tradycyjnie staje na starcie
TR200km by wraz z innymi śmiałkami spróbować zmierzyć się z trasą. To już 17
lat od debiutu w Harpaganie. Strasznie się to wszystko sprofesjonalizowało.
Sprzęt, odzież, zawodnicy, cała otoczka rajdowa. Ogromna, profesjonalna impreza.
Mapy wydane, po analizie widzę,
że jest to miks tras z imprez w Sierakowicach, Bożym Polu, a nawet
ubiegłorocznego Tułacza w Lęborku. Punkty usytuowane w osi wschód-zachód od
startu. Czyli nie uniknę walki z porywistym wiatrem. Prognoza pogody nie
pozostawia złudzeń, będzie wiało i to w porywach do 60km/h. Na mecie ktoś
twierdził, że momentami dmuchało do 80km/h.
1.
PK16 Na
pierwszy ogień wybieram właśnie ten punkt, Ze zdobyciem punktu nie miałem większych
problemów, tym bardziej, że do tego punktu jechało wielu zawodników. Był to
pierwszy z serii bezobsługowej. Nawigacja tego dnia szał mi bardzo dobrze. Z dodatkowego
arkusza z rozświetleniami punktów skorzystałem tylko 3 razy.
2.
Kolejnie
jadę na południe w stronę PK14, wybieram trochę dłuższą drogę w porównaniu do
trasy z mapy wzorcowej, acz o lepszej nawierzchni. W drodze do PK14 wyprzedzają
mnie harpaganowi weterani Mikołaj i Mirek. Przez moment pomyślałem by się
podłączyć, ale to nie na moje nogi i szybko odpuszczam. Po chwili ich mijam,
wygląda na defet koła. PK14 zdobywam w towarzystwie Piotra i nierozpoznanego
kolarza.
3.
Na
dojazd do PK8 każdy z nasz wybiera inną drogę, w porównaniu do wzorcówki jechałem
prawie idealnie. W okolicach punktu spotykam ponownie Mikołaja, Mirka i Piotra.
Punktu nie ma, po krótkiej naradzie jedziemy w miejsce gdzie być powinien.
Znajdujemy tylko lampion na drzewie, ale nie ma bazy do podbicia. Robimy fotkę,
ja zostaję i kręce się po okolicy w poszukiwaniu bazy. Po chwili przyjeżdża
Bartek z bazą J. Wygląda
na to, że z TR200 jestem pierwszy który odbija się na PK8.
4.
PK10
jest łatwy, to punkt z typu na odsapnięcie, z wiatrem i po asfalcie. Wpada bez
przygód.
5.
W
drodze na PK6 przez nieuwagę wyjeżdżam jakieś 1,5km dalej na wschód niż
planowałem. Ląduję we wsi Głodnica, na szczęście przy
drodze znajduje się ładna mapa z której odnajduje swoje położenie. Błąd udaje
się w miarę szybko naprawić, acz było to pierwsze poważne starcie z dzisiejszym
wiatrem, maksymalna prędkość około 16km/h. PK6 to kolejny punkt bez ekipy
Harpagana.
6.
Przyszła
kolej na PK20, czyli wieża widokowa na szczycie Jeleniej Góry (punkt
wykorzystany na Harpganie w Bożym Polu). Długi przeloz z PK6 i połowa drogi pod
wiatr bardzo mocno męczy. Kilkukrotnie podmuchy spychają mnie poza drogę,
momentami ciężko wrócić na szlak. Poprawia się gdy we wsi Nawcz obieram
kierunek na północny-wschód, a wjeżdżając do lasu wiatr przestaje dokuczać. Punkt
ostatecznie udaje się zdobyć dość sprawnie, gorzej z powrotem. Chcąc uniknąć
jazdy pod wiatr na otwartym terenie decyduje się na przejazd przez wzgórza.
Niestety wybrana droga kończy się, mogę walczyć na przełaj, ale decyduję się powrót.
Nie uniknę walki z wiatrem na otwartym terenie, momentami prędkośc spada do
zawrotnych 6km/h. Z zadrością spoglądałem na zawodników jadący w przeciwnym
kierunku.
7.
PK4
do którego zmierzałem łatwy do odnalezienia, w ubiegłym roku stał tu również
punkt na Wiosennym Tułaczu. Pogoda lekko się poprawiła, w dalszym ciągu mocno
wieje, ale jest słonecznie, momentami nawet ciepło. Dobre lesne drogi ponownie
pozwalają na jazdę z większą prędkością.
8.
Tym
razem budowniczy trasy zrezygnował z mostu kolejowego w Lubonicach i PK18
został postawiony na wzgórzu na przecięciu przecinek parę kilometrów dalej na zachód.
Punkt mało harpaganowy z problematycznym dojazdem po przecince. Staram się
podjechać jak najbliżej no ale zmuszony jestem podprowadzić, a to Harpaganie
żadkość. Na punkcie spotykam Grześka z TR100, który nie tylko walczy z mapą,
ale również z rowerem, w którym pękł tylny wahacz. W takiej sytuacji odpuszczam
PK12 i razem ruszamy do PK9.
9.
Udaje
mi się trochę odsapnąć, mając na uwadze pęknięty wahacz jedziemy bardzo
turystycznie. Z PK9 kieruję się na zachód do PK1 wybierając asflat by uniknąć
wolnej jazdy w terenie. Grzegorz tym czasem kierował się ku mecie bo rower
powoli zmieniał się w wieloślad.
10.
Przy
PK1 spotykam Piotra z TR50, zamieniamy słówko i pochwili ruszamy dalej. Piotr
kierował się do mety, a ja postanowiłem zdobyć jeszcze parę punktów. Nad
jeziorem przy PK1 wiatr był tak silny, że obługa punktu nie mogła zrozumieć
jaki mam numer startowy, a może to już ze zmęczenia lekko bełkotałem.
11.
PK17
też znajdował się w znajomej okolicy z
H50. Na punkt zajechałem jak po sznurku. Czasu jeszcze dośc dużo. W zasięgu
jest PK19, a może PK15. W miejscowości
Mikorowo odpuszczam walkę o 19 i 15. Trochę się obawiałem, że nie dam rady i
spóźnię się na metę. Trzeba dodać, że lokalna droga od H50 została
wyremontowana i można na gładkim, nowym asfalcie było osiągnąć prędkość ponad
30km/h. No ale na powrót do PK19 się nie zdecydowałem.
12.
Zdobywam
jeszcze PK5, punkt w podobnym miejscu znajdował się na H50. Czy w tym samym
tego nie wiem bo na H50 nie udało mi się go namierzyć. Teraz udało się bez
problemów, no może z małym, ale szybko naprawionym. Ostatni PK to koń trojański
i jakieś 5 km do mety. Na mecie jestem prawie 50 min przed limitem czasu, czyli
PK19 można było brać bez stresu.
Z kompletem
punktów przyjeżdza czwórka zawodników w tym tylko dwójce udaje się zmieścić w
limicie. Dwaj pozostali dostają minuty karne za spóźnienie. Po wynikach widać,
że nie była to taka sielanka jak w Człuchowie, gdzie na TR200 mieliśmy aż 15
Harpaganów. Trasa bardzo wymagająca, z jednej strony teren bardzo pagórkowany,
a zdrugiej strony silny wiatr dał wycisk wszystkim startującym. Punkty również
nie tak widoczne jak w poprzednich edycjach. Zwycięzcy przejechali 230km, ja z
moimi skromnymi 150km uplasowałem się w środku stawki na 41 miejscu zdobywając
13PK z wagą 38. Na pocieszenie pozostaje mi świadomość, że 20 zawoników powyżej
w klasyfikacji przywiozło tyle samo punktów kontrolnych lub o jeden więcej ode
mnie.
W październiku
widzimy się w Szemudzie.
No comments:
Post a Comment